Rozmowa z mecenasem Rafaelem Sokolskim, partnerem kancelarii Sokolski Madany Rechtsanwälte o kulisach sprawy Koli M. (opisanej w poprzednim atykule)
Panie mecenasie, mogę się tylko domyślać, jaką satysfakcję odczuwa Pan po wygranym procesie..
Szczerze mówiąc nie tylko satysfakcję, ale też dużą ulgę! Nie wolno zapominać, że w takich sytuacjach, gdy ważą się losy człowieka, a sąd ma zadecydować o tym, czy oskarżony zostanie pozbawiony wolności, w tym wypadku aż do 5 lat, to cała odpowiedzialność spoczywa wtedy właśnie na ramionach obrońcy. To od tego właśnie jak skrupulatnie obrońca zbierze i zaprezentuje wszystkie dowody oraz alibi oskarżonego, zależy właściwie wszystko. Zasada bowiem, że oskarżony jest tak długo niewinny, dopóki nie zostanie mu udowodniona wina, nie znajduje niestety odzwierciedlenia w realiach sądowych. Tak i w tym przypadku – do końca tak naprawdę my musieliśmy udowodnić brak winy oskarżonego, a prokuratura operowała jedynie poszlakami. Tak też w mowie końcowej pani prokurator podsumowała wszystkie z jej punktu widzenia obciążające naszego klienta dowody, na które jednakże dobrze odpowiedzieliśmy, przede wszystkim wykazując, że wszystko co przedstawiła prokuratura to jedynie domysły, przypuszczenia, a po części wręcz pomówienia pozbawione jakichkolwiek podstaw. Ale muszę również przyznać, że najpóźniej od momentu, w którym przekonaliśmy sąd o zwolnieniu oskarżonego z aresztu tymczasowego – czyli jeszcze przed terminem rozprawy głównej – również sąd nie przyjmował już dłużej wersji prokuratury jako jedynej wersji wydarzeń. Formalne potwierdzenie niewinności oskarżonego stanowiło jednak dużą ulgę nie tylko dla niego, ale także i dla mnie.
Prawo karne, to zdecydowanie jedna z ciekawszych i trudniejszych dziedzin prawa. Jak często zdarzają się kauzy, które dają taką satysfakcję i medialny rozgłos?
Oczywiście tego typu sprawy są niecodzienne, bo zazwyczaj stan faktyczny do ustalenia przed sądem przedstawia się wiele mniej zawile, więc i nie budzą nadmiernego zainteresowania osób trzecich w tym mediów. Muszę jednakże zauważyć, że zainteresowanie prawem karnym ze strony osób trzecich jest ogólnie zdecydowanie większe niż zainteresowanie sprawami cywilnymi, którymi się równie często zajmuję jak sprawami karnymi. Często się zdarza, że na salach sądowych w sprawach karnych, które praktycznie zawsze są jawne, siedzi nie jedna klasa uczniów, którzy stwarzają wtedy zupełnie liczebną publikę. W wiedeńskim sądzie okręgowym do spraw karnych na wielu sprawach często są obecni reporterzy agencji prasowych, jak również gazet, którzy dla ich czytelników co ciekawsze sprawy wyłapują. Obecną sprawą, która toczyła się w sądzie w Wr. Neustadt a nie w Wiedniu, dość prędko zainteresowało się Heute- Niederösterreich, które tą historię też przedstawiło czytelnikom w całej Austrii, zarówno w swoim wydaniu print jak i w internecie. Samemu oskarżonemu również zależało na tym, aby media odpowiednio nagłośniły jego sprawę, bo koniecznie chciał by „cały świat” się dowiedział o niesprawiedliwości, która mu się przydarzyła, więc był nam bardzo wdzięczny, że współpracowaliśmy z mediami.
Czy pan od początku wiedział, że oskarżony jest niewinny?
Na samym początku styczność miałem jedynie z braćmi oskarżonego, sam oskarżony bowiem został bezpośrednio z Polski przekazany do aresztu tymczasowego do Wr. Neustadt. To oni od samego początku utrzymywali, że ich brat jest kompletnie niewinny i padł ofiarą pomyłki, której sobie wówczas nie mogli w żaden sposób wytłumaczyć. Z doświadczenia wiedząc, że członkowie rodziny bardzo często nie wiedzą w stu procentach o życiu oskarżonego i często nie jedna sprawa ma niewidoczne drugie dno, podchodziłem oczywiście z dużą rezerwą do zapewnień o braku winy oskarżonego. Dopiero gdy byłem w stanie dokonać wglądu w akta sprawy i ogarnąć cały materiał dowodowy, a następnie przeprowadziłem długą rozmowę z oskarżonym nabrałem prędko przekonania, że człowiek przede mną siedzący jest istotnie niewinny i padł ofiarą ogromnej pomyłki. Od tego momentu nie spoczęliśmy, aż osiągnęliśmy nasz pierwszy cel i wydobyliśmy oskarżonego z aresztu tymczasowego.
Jak często zdarza się zwolnienie osoby oskarżonej z aresztu przed procesem?
Jest to szczególnie u obcokrajowców bez stałego meldunku w Austrii niezmiernie rzadkie. Jeżeli sąd jest przekonany o tym, że zachodzi większe prawdopodobieństwo, że podczas procesu dojdzie do skazania niż do uniewinnienia osoby oskarżonej, to z reguły areszt tymczasowy bez wielkich dyskusji jest przedłużany. W niektórych rzadkich przypadkach, gdy jedynie zachodzi niebezpieczeństwo, że oskarżony mógłby się nie stawić na rozprawie, dochodzi do zwolnienia warunkowego za postawieniem odpowiednio wysokiej kaucji. W tym przypadku prokuratura i sąd utrzymywały, że poza ucieczką także istnieje niebezpieczeństwo matactwa oraz dopuszczenia się kolejnych podobnych czynów jak owy, za który oskarżony został zatrzymany w areszcie tymczasowym. Dopiero skrupulatne przedstawienie niepodważalnych dowodów, w tym zeznań świadków, a także nagrań wideo i zdjęć, skłoniły sąd do zlecenia bardziej obszernego badania DNA niż ono zostało przeprowadzone przez policje. Właśnie brak jakichkolwiek śladów DNA oskarżonego w samochodzie, którym się rzekomo posługiwał do wykonania zbrodni przeważył szalę i sąd przychylił się do naszego wniosku o uchyleniu aresztu tymczasowego. Jest to jednakże – jak mówiłem na wstępie – bardzo rzadkie i to właśnie było oczywiście z punktu widzenia oskarżonego, obok formalnego uniewinnienia, najważniejsze, bo w końcu jako osoba, która nigdy do tej pory nie miała do czynienia z policją ani sądami znalazł się nagle na 60 dni w więzieniu, a jego małżonka tylko z trudem mogła wyjaśnić dzieciom tak długą nieobecność ojca w domu.
W kradzieży samochodów, w której oskarżony miał brać udział, zatrzymany został inny kierowca. Czy jego zeznania pomogły w procesie pańskiego oskarżonego?
Proces innego kierowcy, czyli sprawcy ówcześnie złapanego na gorącym uczynku, odbył się już poł roku temu. Ani jego zeznania w tamtym procesie (obrońcą był inny adwokat), ani kolejne przesłuchanie podczas obecnego procesu nie obciążały naszego klienta. Wręcz odwrotnie, sprawca potwierdzał, że nasz klient nie jest mu znany i nie brał on udziału w owym przestępstwie. Naturalnie zarówno policja jak i prokuratura uznawali to jako alibi „kolegi przestępcy” i odpowiednio małą wartość dowodową miała jego wypowiedź.
Rodzina oskarżonego bardzo przeżywała sytuacje pana klienta. W internecie pojawiło się nagranie braci oskarżonego, którzy w zachowaniu austriackich władz doszukali się zachowań ksenofobicznych. Mówili o nierówności społecznej twierdząc, że pochodzenie romskie oskarżonego przede wszystkim wpłynęło na zatrzymanie go na lotnisku..
Tak, również widziałem artykuł i nagrania. Ile jest w tym prawdy nie jestem w stanie ocenić, wiem jedynie, że rodzina oskarżonego była faktycznie przekonana o tym, że poczynania policji zarówno austriackiej jak i polskiej, były motywowane działaniami ksenofobicznymi. Faktem pozostaje dla mnie, że austriacka policja wpadła jedynie dlatego na trop naszego klienta, bo polska policja przedstawiła go jako jedynego możliwego podejrzanego, a austriacka policja de facto jedynie przytaknęła i sprawa potoczyła się swoim tokiem. Wiemy z aktów, że ze strony austriackiej policji, która poszukiwała sprawcy, nie istniał żaden rysopis, ani też zdjęcie policyjne/portret pamięciowy. Nie było zatem, żadnej podstawy, by podejrzewać akurat naszego klienta, mimo to polska policja, z jak do tej pory dla mnie nieznanego powodu, wytypowała własnie naszego klienta jako podejrzanego. Znamy wszyscy polskie powiedzenie „Kowal zawinił a cygana powiesili” – jest to co prawda smutne, ale w związku z faktem, że wiele osób przed jak i po naszym kliencie wypożyczało jeszcze owy samochód z wypożyczalni, ale właśnie on został wytypowany jako sprawca i podany niejako na srebrnej tacy służbom austriackim daje do myślenia.
Czy wie pan jaka jest obecna sytuacja innego zatrzymanego?
Jeśli ma Pani na myśli sprawcę, który wówczas został przez policje austriacką zatrzymany na gorącym uczynku i któremu jeszcze z końcem roku 2017 zrobiono proces, to został on skazany na dwa lata pozbawienia wolności, aczkolwiek częściowo w zawieszeniu.
Jak pana klient, niewinny człowiek, który został przetransportowany na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania z lotniska w Warszawie do aresztu śledczego w Austrii, do kraju z którym oskarżony nigdy nie miał nic do czynienia, zniósł pobyt w więzieniu, bez znajomości języka, bez rodziny w pobliżu.. Czy rodzina mogła go odwiedzać?
Każdy człowiek odczuwa taką sytuację zupełnie indywidualnie. Są osoby, które skonfrontowane z taką sytuacją, w której znalazły się w obcym kraju bez znajomości języka i z postawionymi im zarzutami, o których wiedzą, że one się nie zgadzają, by się kompletnie załamały. Muszę tu powiedzieć, że oskarżony do tej kategorii osób na szczęście nie należał, a mimo powagi sytuacji brał ją z wyjątkowym spokojem, a wręcz odprężeniem niekiedy. Stać go było nawet na żarty, nie raz wspominając, że tyle wolnego czasu dla siebie samego, jako dorosły jeszcze nigdy nie miał. Przeważnie powtarzał, że jest niewinny i do końca był przekonany, że sprawiedliwość wcześniej czy później wyjdzie na jaw. Niewiele osób miałoby wobec zaistniałej sytuacji tyle optymizmu, na szczęście optymizm ukazał się uzasadniony. Bardzo ufał i wierzył w nasze poczynania, na widzeniu powtarzał jedno zdanie: „Niech Pan nie zapomina Panie Mecenasie, że Pan broni naprawdę niewinnego człowieka. Niech Pan mnie stąd jak najprędzej wyciągnie.” Poza tym każdej osobie zatrzymanej w areszcie brak jest rodziny, ale ta na szczęście była w stanie odwiedzać go w areszcie.
Jakie będzie dalsze postępowanie, jakie kroki pan, panie mecenasie podejmie, aby sprawiedliwości stało się zadość?
Nasz klient został obecnie formalnie oczyszczony z wszystkich zarzutów, a wszystkie zapisy w rejestrach policyjnych oraz sądowych zostaną usunięte. Pozostaje jednakże świadomość, że odebrano człowiekowi nieodwracalnie dwa miesiące jego życia na wolności, co łączyło się dla niego z wieloma przykrymi konsekwencjami. Będziemy oczywiście teraz żądać zadośćuczynienia za pozbawienie wolności osobistej, ale także odszkodowania za straty majątkowe powiązane z niemożnością wykonywania zawodu przez okres zatrzymania w areszcie jak i oczywiście – przynajmniej częściowo – rekompensatę za koszty poniesione w związku ze staraniami o przedwczesne zwolnienie z aresztu tymczasowego jak i w ogóle reprezentację w całym procesie karnym. Trzeba tu jednakże zauważyć, że maksymalne stawki odszkodowania są limitowane i niestety nie pokrywają faktycznych nakładów finansowych, które oskarżony poniósł podczas procesu. Jest to niestety wielkie niedopatrzenie ze strony austriackiego ustawodawcy. Dla klienta ważna pozostaje sama świadomość, że Państwo Austriackie będzie w ogóle zmuszone do zapłacenia zadośćuczynienia.